DMU_0184.jpg

Nasz ostatni wakacyjny urlop przed pojawieniem się Maleńtasa – sześć lat temu – spędziliśmy na zachodzie Krety. Były to cudne wakacje z Ptysiem spędzającym pół dnia w mini klubie i część wieczoru na mini disco. Lubimy takie typowe greckie wyspy, czyli z zabytkami starożytnymi, a nie mnóstwem roślinek i co roku w takie właśnie celujemy. Jednak te finansowo i logistycznie dostępne wyspy powoli zaczęły nam się kończyć, więc postanowiliśmy zacząć wracać do tych najbardziej urokliwych, na których jednak nie wszystko jeszcze odkryliśmy.

Pamiętając, jak miło pędziliśmy czas na Krecie przed laty, znaleźliśmy nowe miejsce w innej części wyspy. Południowo-wschodnia Kreta ma zupełnie inny urok niż ta zachodnia. Poczynając od bakterii e.coli, poprzez kradzież z zamkniętego sejfu, na zepsutych warzywach i butelce wina jako podziękowanie kończąc…

DSC_4139.JPG

Od kilku już wyjazdów każdorazowo przydarzają nam się przygody medyczne, więc w sumie nie powinno nas zdziwić, że i tym razem coś się przyplątało. Ale staramy się przed tym strzec na wszelkie sposoby, podając dzieciakom zawczasu probiotyki i witaminki (doświadczyliśmy już wyjazdowych zatruć pokarmowych), unikając przed wyjazdem sytuacji, które mogłyby doprowadzić do wizyty u chirurga (krótki zagraniczny wypad o kulach też zaliczony) czy nawet ograniczając im spożycie lodów (bo anginy na wyjazdach zagranicznych też już były). Zabezpieczyliśmy się przed wieloma chorobami, ale sikania krwią zupełnie nie wzięliśmy pod uwagę, więc zaskoczyło nas jak mało co. Skąd u Ptysia w moczu bakteria e.coli w pierwszym dniu urlopu (w Grecji bardzo szybko robi się badania na posiew i hoduje bakterie, żeby wiedzieć jakim antybiotykiem je zwalczyć) zapewne nigdy się nie dowiemy, ale podawanie mu antybiotyku trzy razy na dobę przez 12 dni urlopu zostanie w naszej pamięci na zawsze…

DSC_4185.JPG

Druga nieoczekiwana przygoda to kradzież z sejfu w pokoju. Pierwszy raz w życiu z sejfu autentycznie korzystaliśmy i tylko dlatego, że był w cenie pokoju, i ukradziono nam część pieniędzy. Rozegrane zostało to bardzo sprytnie, bo zniknięcia tylko części pieniędzy przeciętny turysta pewnie nawet by nie zauważył, a jeśli coś by mu śmierdziało, pewnie zrzuciłby to na karb własnej kiepskiej pamięci. Jednak gdy podróżuje się z dziećmi i każde z nich ma swoje pieniądze, trzeba bardzo dokładnie spisywać kto i ile wydaje, żeby im się wszystko zgadzało. Z tej właśnie przyczyny my ubytek zauważyliśmy. Były przeprosiny, rekompensacyjny masaż relaksujący, jednak na ostateczne rozwiązanie sprawy nadal czekamy. Polecono nam zostawić dane do przelewu managerowi hotelu, więc trzymamy kciuki…

DSC_4227.JPG

I w końcu zepsute cukinie… Gdy przez dwa tygodnie dwa razy na dobę do posiłku bierze człowiek grillowane warzywa, to gdy cokolwiek jest z nimi nie tak zauważa od razu. I tak zdarzyło nam się natknąć na zepsute cukinie, które na szczęście szybko wyplułam, jednak niesmak pozostał. Warzyw na tacy też jeszcze zostało, więc kulturalnie (tak, wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale jednak po angielsku bardzo kulturalnie potrafię zgłaszać swoje uwagi) zgłosiłam szefowi kuchni z sugestią, by jednak zabrali je z bufetu. Próbował się kłócić, że wszystko z nimi w porządku, ale jem dużo, więc wiem, gdy coś z jedzeniem jest nie tak. Po kilku minutach nawet odnalazł nasz stolik, przyznał, że miałam rację i przyniósł nam butelkę czerwonego wina wytrawnego. Taki miły gest na koniec wakacji…

DSC_4104.JPG

Czy ten wyjazd nas zraził do następnych? Absolutnie nie. Uczymy się na własnych błędach i następnym razem pieniądze będziemy trzymać w skarpecie, a nie w sejfie. Dla tych (including my husband surprisingly…), którzy w tym momencie zastanawiają się czy naprawdę bierzemy skarpety do Grecji, wyjaśniam, że tak, dzieci do samolotu dostają po parze, bo szczególnie nocy w samolocie dość chłodno się robi. A co do problemów zdrowotnych dzieci – zaokrąglam tutaj może trochę niesprawiedliwe, bo do tej pory jedynie Ptyś nam tak wyjazdy umila (odpukać w niemalowane drewno i splunąć przez lewe ramię, żeby nie zapeszyć) – albo ich będziemy na dwa tygodnie przed wyjazdami zamykać w pokojach sterylnych, albo po prostu pojedziemy bez nich 😉

DSC_4087.JPG

A następnym razem,  jak tylko nas wypuszczą, opowiem Wam jak to Maleńtas wykrzyknął „PISTOLET” w samolocie w drodze powrotnej… 😉